Wtorkowy poranek (20 grudnia) stał pod znakiem gołoledzi, na skutek marznących opadów deszczu. Tak było niemal na całym Pomorzu. Szczególnie ślisko zrobiło się na chodnikach, łatwo było się przewrócić. Kierowcy aut też mieli łatwo, ale głównie na bocznych drogach. Najbezpieczniej mogli czuć się użytkownicy głównych dróg i ulic – od poniedziałkowego popołudnia do godz. 8 rano we wtorek w całym Gdańsku pracowało 100 specjalistycznych pojazdów, sypiących na jezdnie piasek i sól.
Walka z zimą w Gdańsku – ile to kosztuje
Jak podaje Gdański Zarząd Dróg i Zieleni, kilkanaście godzin walki z gołoledzią na gdańskich drogach (z 19 na 20 grudnia) wymagało zużycia:
- 220 ton chlorku sodu – „soli drogowej”
- 430 ton mieszanki (kruszywo + chlorek sodu)
- 90 ton kruszywa
Od początku tego sezonu Akcja Zima (odśnieżanie, posypywanie) w Gdańsku kosztowała już ponad 8 mln zł.
Gdańsk, Pomorze – skąd ta gołoledź?
Mechanizm powstawania gołoledzi tak objaśnił Pomorski Alarm Pogodowy w ostrzeżeniu na swoim FB: “powyżej przyziemnej warstwy atmosfery, w której temperatury są wciąż ujemne, napływa cieplejsza warstwa powietrza. Sondowanie atmosfery wykonane w Łebie o godzinie 12:00Z, wykazało temperaturę -2,5 stopnia Celsjusza na wysokości 6 metrów, natomiast na poziomie 930 hPa (kilkaset metrów nad powierzchnią) było to aż 6 stopni na plusie. W efekcie mamy deszcz, który wpada w przyziemną, mocno wychłodzoną warstwę atmosfery i zamarza na powierzchniach, skutkując powstawaniem gołoledzi”.
Sytuację miejscami dodatkowo pogarszał zalegający śnieg i lód z poprzednich dni, gdy warunki były typowo zimowe.
Na najbliższe dni Pomorski Alarm Pogodowy zapowiada, że aura będzie “zgniła, atlantycka, wizualnie jesienna”. To oznacza, że powtórki z gołoledzi nie będzie.