Dodge Challenger to samochód bezkonkurencyjny. Jest oderwany od rzeczywistości, tak jak większość polityków w naszym kraju. Samochód pełen sprzeczności! Wielkość nadwozia przywodzi na myśl ogromne limuzyny, moc silnika wskazuje na auto klasy super-sport, a zużycie paliwa konkuruje z Mercedesem… Actrosem. Challenger to reprezentant tak zwanych „muscle cars”, a za jego głównego rywala należałoby uznać Forda Mustanga. Dodge mocno różni się od tego, do czego przyzwyczaiła nas motoryzacja z Europy i Azji i to czyni z niego tak unikalną propozycję.
Amerykańska, chociaż należąca już do FCA (Fiat Chrysler Automobiles) marka, powróciła do Trójmiasta po długoletniej przerwie, za sprawą firmy Auto-Mobil z Wejherowa. Dealer od połowy ubiegłego roku został oficjalnym i jedynym jej przedstawicielem w naszym regionie.
Dodge w Polsce ma w ofercie w tej chwili trzy modele, ale to Challenger’a uznać można za ten najbardziej charakterystyczny i stanowi on swego rodzaju trzon oferty. Jest to mocne i agresywne coupe o większych rozmiarach niż może to się wydawać. Ten „Amerykanin” ma ponad 5 metrów długości i blisko 2 szerokości. Waży przy tym prawie 2 tony. To wszystko sprawia, że teoretycznie konkurentem dla niego powinien być Mercedes-Benz S Coupe, a nie Porsche 911.
Prawda jest jednak taka, że żaden z powyższych nie ma wspólnych cech z Challengerem, chociaż w jego konstrukcji wykorzystano elementy z Mercedesa Klasy S W220 oraz E W211. Stosunkowo kanciaste nadwozie skrywa kilka smaczków, na które nie od razu zwraca się uwagę. Wielki wlot powietrza na masce, uzupełniają mniejsze w przednich… reflektorach. Te wewnętrzne to tak naprawdę kanały wlotowe do komory silnika. Wlew paliwa nie jest ukryty pod żadną klapką i stanowi element dekoracyjny, a z tyłu brak wymyślnych spojlerów, dyfuzorów czy też wyjątkowego wydechu.
Ogólnie rzecz biorąc, jest to samochód bardzo indywidualny, dlatego właśnie rozpatrywać trzeba go w kategoriach „Muscle Car”, a nie auta sportowego czy Gran Turismo.
Prezentowany egzemplarz to wersja 392 SCAT PACK Widebody. Napędza go, absurdalny jak na współczesne pro-ekologiczne czasy, silnik HEMI o pojemności 6.4 litra w układzie V8, generujący moc 475 koni mechanicznych. Z ciekawostek, numer 392 w nazwie modelowej pochodzi od pojemności wyrażonej w calach sześciennych. Co więcej, 4 z 8 cylindrów mogą zostać dezaktywowane podczas spokojnej jazdy.
Napęd przekazywany jest na tylne koła za pośrednictwem 8 biegowego automatu TorqueFlite, który produkowany jest na licencji firmy ZF przez oddziały Fiat Chrysler Automobiles na terenie USA. Czasy zmiany biegów wynoszą do 200 milisekund, a dodatkowo, skrzynia zapewnia możliwość zmiany przełożeń w sposób niesekwencyjny – przechodząc od przełożenia biegu “8” do przełożenia biegu “2” w ekstremalnych sytuacjach.
Do danych technicznych trzeba podejść z przymrużeniem oka, bo różnice w mocy (a także cenie) są takie, że nawet polscy przedstawiciele marki nie do końca są pewnie ile wynosi “to czy tamto”. Nie ma też polsko-języcznych katalogów i cenników.
W kwestii prowadzenia i zachowania na drodze, Challenger to typowy przedstawiciel motoryzacji zza Oceanu. Nie ma w nim precyzji prowadzenia rodem z BMW. Jest za to niepowtarzalne poczucie mocy, hałasu i szumu wokół siebie. Challenger wygląda piekielnie agresywnie, szczególnie z pakietem poszerzającym „Widebody”.
Wrażenia z jazdy to taka mieszanka komfortu – całkiem niezłego tak na marginesie i nerwowości. Każde mocniejsze dodanie gazu powoduje zerwanie przyczepności i „zamiatanie” tylną osią. Jeśli jednak zachowa się czujność i umiar w dawkowaniu paliwa, Challenger okazuje się cywilizowany. Co więcej, z racji wymiarów, 4 osobowa kabina wręcz rozpieszcza przestrzenią jak na samochód o sportowych aspiracjach.
Challenger nie jest ani samochodem typu Gran Turismo, ani sportowcem. Jest za duży i za ciężki, aby bić rekordy na torach wyścigowych, sprawdzi się natomiast jeżdżąc bokiem, paląc opony i zużywając 40 litrów paliwa na 100 kilometrów. Na pewno przyciągnie też więcej spojrzeń niż precyzyjny jak skalpel samochód sportowy z Europy.
Challenger byłby dobrym kompanem w dalekiej podróży. Szczególnie po zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych, gdzie delektując się widokami, można by się pobawić za kierownicą i pokręcić bączki w odludnym miejscu. To takie spełnienie amerykańskiego snu, ale w motoryzacyjnym wydaniu.
Tabela danych technicznych
Silnik: typ/pojemność/cylindry/zawory – benz./6424/V8/16
Moc maksymalna (KM/obr./min) – 475/6000
Maks. mom. obr. (Nm/obr./min) – 644/4100
Skrzynia biegów/napęd – aut. 8/tylny
OSIĄGI
Przyspieszenie 0-100 km/h (sek) – ok. 5
Prędkość maksymalna (km/h) – 280
WYMIARY I MASA
Dł./szer./wys. (mm) – 5027/1923/1450
Masa własna/ładowność (kg) – 1887/585
Cena – od 312 000 zł (testowany około 352 000 zł)
Naszym zdaniem
Dodge Challenger 392 SCAT PACK Widebody zrobi wrażenie na każdym, ale tylko nieliczni zdecydują się na jego zakup w Polsce. Mimo stosunkowo atrakcyjnej ceny jak za tą moc silnika, samochód nie wpasowuje się w trendy panujące w naszym kraju.
Tutaj sportowy samochód to BMW i Porsche 911. Challenger jest dla koneserów, którzy lubią ten styl.
Osobiście podoba mi się jego stylistyka. Dźwięk silnika jest fenomenalny, a wielkość i komfort kabiny oraz bagażnika zaskakuje. Czy kupiłbym go? Nie wiem.
Krótka jazda testowa po zamkniętym placu to za mało, by rekomendować wydanie na niego ponad 300 000 zł. Ale cieszy to, że w dobie ograniczeń i obostrzeń, można jeszcze kupić przedstawiciela starej, dobrej motoryzacji. Bez baterii i trybów eko.