Warsztat samochodowy, w którym pracują przede wszystkim ludzie, a nie maszyny to prawdziwa rzadkość. Współczesne serwisy samochodowe coraz częściej mają więcej wspólnego z laboratorium, niż miejscem w którym naprawia się samochody. Są zimne, sterylne, wypełnione komputerami i pracownikami w służbowych fartuchach, nigdy nieskalanych olejem silnikowym.
Te prawdziwe, o manufakturowym charakterze, najczęściej ulokowane są z dala od głównych arterii miejskich. Są stosunkowo małe, kameralne i dobrze znane tylko wśród bezpośrednio zainteresowanych, np. znających ich adres na gdańskiej Strzyży. Nie potrzebują reklam, szyldów, a czasami nawet loga. Głównym narzędziem pracy są tam przedmioty pozbawione kabli i klawiatury. Części są tam naprawiane, a nie wymieniane. Co jakiś czas słychać tam nieskrępowany dźwięk silnika, a w powietrzu stale unosi się zapach benzyny.
To co można w nich spotkać, przyprawia o szybsze bicie serca. Samochody niejednokrotnie starsze niż ich właściciele. Warte więcej niż te popularne modele sprzedawane w salonach samochodowych.
Prezentowane na zdjęciach Ferrari 308 GTBi pochodzi z końca okresu produkcyjnego tego modelu – 1980 roku. Jego unikalność polega na systemie wtrysku paliwa, który zastąpił tradycyjne gaźniki, aby sprostać rosnącym wymaganiom dotyczących czystości spalin. Zastosowano w nim został układ Bosch’a typu K-Jetronic, znany też z Mercedesów. Zapłon następuje elektronicznie poprzez aparat Marelli z pojedynczą świecą zapłonową na każdym z cylindrów.
Ogółem powstało 494 egzemplarzy Ferrari 308 w wersji GTBi. Począwszy od tego modelu, Ferrari w serii 308 zaczęło stosować tzw. mokrą miskę olejową. W wersji europejskiej silnik V8 o pojemności 2926,90 ccm generował 214 koni mechanicznych. W wersji przeznaczonej na rynek amerykański, ze względu na bardziej restrykcyjne normy emisji, moc spadła do 205 KM.