Szanowni Państwo, oto okręt flagowy od marki KIA. Pierwszy krok tego koreańskiego producenta w kierunku samochodowej klasy Premium. Stinger wzbudził wiele emocji w dniu swojej premiery i ekscytuje do dzisiaj. Jedni go podziwiają i chwalą, inni przeciwnie – zarzucają mu, że to “wciąż KIA”. Przyjrzeliśmy się bliżej topowej odmianie tego Gran Turismo. Przed Wami KIA Stinger w topowej odmianie GT z silnikiem 3.3 V6.
Uczciwie przyznać trzeba, że Stinger wygląda imponująco. Od pewnego czasu KIA pozytywnie zaskakuje stylistyką swoich samochodów, ale tak dobrze wyglądającego modelu w jej ofercie jeszcze nie było. Stinger, swoimi wymiarami kwalifikuje się, gdzieś pomiędzy segmentem E i F. Ma ponad 4,8 metra długości, prawie 187 cm szerokości i tylko 140 cm wysokości. W skrócie – jest długi, szeroki i niski. Proporcje nadwozia są bliskie ideału.
Wprawne oko szybko wypatrzy stylistyczne niuanse – dodatkowe wloty powietrza (te na masce to akurat atrapy…), skrzela w błotnikach, czerwone zaciski Brembo, zdobienia z dymionego aluminium między innymi na bocznych lusterkach i oczywiście słusznych rozmiarów, poczwórny wydech (i to nie jest atrapa!).
Koreańczycy naprawdę się postarali! No właśnie… czy to na pewno jest dzieło Koreańczyków?
Stinger powstał pod auspicjami Petera Schreyera, który wcześniej działał na rzecz Volkswagena. W projekcie uczestniczył również Albert Biermann, który w swojej karierze pracował również dla BMW i to w dziale M GmbH. Jakby tego było mało, to również stylistykę Stinger zawdzięcza Europie – projekt ten powstał w Frankfurckim studiu marki KIA. I w ten sposób przechodzimy do sedna. Nad Stingerem pracowały naprawdę wielkie nazwiska z motoryzacyjnego świata!
Pierwsze wrażenie, kiedy widzi się z bliska tę KIĘ, jest o tyle dziwne, że nie chce się wierzyć, kto jest jej producentem. Postęp jaki wykonał koncern KIA/Hyundai jest imponujący. Patrząc na to z tej perspektywy, wydaje się, że konkurencja zrobiła krok wstecz!
Zarówno stylistyka jak i jakość wykończenia powodują, że przeciera się oczy ze zdziwienia. A to dopiero początek, bo Stinger GT chyba jeszcze bardziej imponuje podczas jazdy.
Wsiadając za kierownicę, pierwsze co rzuca się w oczy to komfort – trochę jak w Lexusie albo Mercedesie. Fotel odsuwa się do tyłu, kierownica wędruje ku górze, a wszystko to aby łatwiej było zasiąść kierowcy. Nie ma tak zwanych “wodotryksów” – wszystko jest manualne, tradycyjne przyciski, pokrętła. Stinger jest nowoczesny, ale w innym wydaniu – to nie jest smartphone, raczej tradycyjny telefon z rozbudowanymi funkcjami.
Obsługa bardzo intuicyjna, kilka sekund rozglądania się po kabinie i już wiadomo czego, gdzie szukać.
Odpalenie silnika robi większe wrażenie na zewnątrz niż w środku. Dobre wyciszenie kabiny, skutecznie tłumi pomruk zimnej V-szóstki budzącej się do życia. Początkowo czuć trochę amerykański klimat, ale mocniejsze wciśnięcie gazu natychmiast ujawnia drugą naturę Stingera GT. To mocna maszyna, która lubi być potraktowana jako samochód ze sportowymi aspiracjami. Skrzynia z hydrokinetycznym sprzęgłem zarówno w automatycznym jak i tym bardziej manualnym trybie działa jak karabin maszynowy – bez chwili zastanowienia żongluje 8-biegami, chcąc jak najlepiej zaspokoić potrzeby kierowcy.
Testowy egzemplarz, na zimowych oponach Hancook dość łatwo gubił przyczepność na tylnej osi, wprowadzając niepotrzebną nerwowość. Zaryzykuję jednak opinię, że na dobrze rozgrzanej, letniej gumie tego problemu by nie było.
Moc dostarczana przez 3.3 litrowe V6 trafia na 4 koła z wyraźnym forowaniem tylnej osi. Właściwie zawsze jest jej pod dostatkiem. Stinger w normalnych drogowych warunkach praktycznie nie słabnie, a na trójmiejskiej obwodnicy szybciej spowolni go “miłośnik lewego pasa” niż wyczerpanie zapasów niutonometrów.
Na papierze wygląda to co najmniej dobrze. Pierwsza setka w 4.9 sekundy, a prędkość maksymalna aż 270 km/h – zapewne celowo więcej, niż seryjnie konkurenci, zwykle mówiący “pass” przy 250 km/h. Co pozytywnie zaskakuje, to także zużycie paliwa. Średnio, podczas naszego testowania około 12 litrów na 100 km. Szkoda tylko, że zbiornik paliwa ma 60 litrów pojemności – trochę mało do międzynarodowych podróży.
No właśnie, skoro Stinger to GT (Gran Turismo) to jak podczas takiej “wielkiej podróży” się sprawdzi?
Mimo homologacji na 5 osób, nie jest to samochód dla tak licznej rodziny. Za to czwórce pasażerów będzie bardzo wygodnie. Dobrze wyprofilowane fotele i tylna kanapa zapewniają odpowiednio wygodne podparcie, nawet podczas długich podroży. Komfort resorowania, mimo dopracowywania układu jezdnego na Nurburgringu, pozostał drogowy, a nie torowy. Również komfort akustyczny jest wysoki, chociaż niestety w testowanym egzemplarzu niepokojące dźwięki dochodziły z pokładowych plastików, szczególnie słyszalne podczas mroźnych poranków.
Koronnym argumentem przemawiającym za Stingerem jest jego cena. Ta, w wersji bazowej z benzynowym silnikiem 2.0 T-GDI o mocy 252 KM wynosi 149 900 zł, co już wydaje się dobrą ofertą. Model GT z 370 konnym silnikiem V6 startuje od 234 900 zł.
Czy to wystarczający argument, aby przekonać nabywców Audi A5 i S5 Sportback albo BMW 4 Gran Coupe?
Nie. Oni prawdopodobnie nie dadzą sobie wmówić, że budżetowa marka z Korei była w stanie skonstruować godnego rywala dla ich ukochanych marek. Dlatego też oni zapłacą 30 000, a nawet 100 000 zł więcej za swoją markę. Ale Stinger GT może zapukać do drzwi klientów zupełnie innego segmentu.
Bardzo często o zakupie danego samochodu decyduje nie tylko marka, ale także cena. Jeśli chce się ponadprzeciętne osiągi, nieopatrzoną sylwetkę i odrobinę szpanu, to rozwiązanie wcale nie musi nazywać się Mustang, albo A45 AMG. Równie dobrze może to być Stinger, który nie będzie aż tak “hardcore’owy”, ale za to zaoferuje komfort, 4 wygodne miejsce i trochę bagażnika (406 litrów).
Tabela danych technicznych
Silnik: typ/pojemność/cylindry/zawory – benz./3324/V6/24
Moc maksymalna (KM/obr./min) – 370/6000
Maks. mom. obr. (Nm/obr./min) – 510/1300-4500
Skrzynia biegów/napęd – aut.8/4×4
OSIĄGI
Przyspieszenie 0-100 km/h (sek) – 4.9
Prędkość maksymalna (km/h) – 270
WYMIARY I MASA
Dł./szer./wys. (mm) – 4831/1869/1400
Masa własna/ładowność (kg) – 1834/491
Cena – od 149 900 zł (testowany od 234 900 zł)
Naszym zdaniem
To nie był wyczekiwany, jak Mikołaj przez dzieci, model, z legendarną historią i dobrym PR’em. Pojawił się trochę niespodziewanie, kiedy nikt się nie spodziewał, że KIA może wyprodukować “coś takiego”, ale mimo to na rynku mocno namieszał. KIA Stinger GT to nowość w pełnym tego słowa znaczeniu. Dobrze wygląda, jeszcze lepiej jeździ i nie kosztuje majątku.
Najprawdziwszym konkurentem jest Volkswagen Arteon, który reprezentuje podobny poziom, ale mimo wszystko słabsze osiągi. Najmocniejsza odmiana 2.0 TFSI ma moc 280 KM. To o 90 mniej niż Stinger GT. Cena Volkswagena to 205 290 zł.
Stinger GT to wydatek minimum 234 900 zł, ale odmiana GT-Line z 2.0 T-GDI o mocy 252 KM kosztuje 174 900 zł.
Koreańczycy dobrze odrobili prace domową. Jakby nie patrzeć Stinger jest niezwykle ciekawym samochodem, który pod wieloma względami wygrywa z konkurencją. Problemem jest tylko to, czy klienci chcący kupić tego typu samochód będą o nim pamiętać i czy dadzą mu szanse zaprezentować swoje atuty…
Modele Kia też mi się dosyć podobają. Zdarzyło mi się ostatnio wypożyczać jeden z ich modeli w Panek i w sumie z jazdy byłem nawet bardzo zadowolony. Miał też całkiem fajne wyposażenie.
Stinger gt to lepsze auto od v6 mercedesa audi czy bmw.