BMW zaskakiwało nie raz i teraz znowu to robi. Nowa „Siódemka” to kompletna rewolucja względem poprzednika. Wygląd z kosmosu, oaza komfortu i całe stado koni mechanicznych – tak w skrócie można określić nową serię 7. Pokazowy egzemplarz zagościł w salonie BMW Bawaria Motors Gdańsk i będzie można go zobaczyć tylko do wtorku!
To, że samochód ten będzie kontrowersyjny, wiedzieliśmy nie od dziś. Było wiele spekulacji, projektów i domysłów, ale w końcu zagadka się rozwiązała. Ogromne nerki, podzielone cienkie światła, które zawierają 27 kryształów Swarovskiego i ekrany multimedialne na każdym kroku. Wygląd to kwestia sporna, ale nowe BMW Serii 7 broni się niespotykanym dotąd w tym modelu komfortem.
Względem poprzedniej generacji zauważalny jest tu gigantyczny przeskok. Tak jak wcześniej o „Siódemce” mogliśmy powiedzieć, że jest nieco większą „Piątką”, tak tutaj nawet przez myśl to nie przejdzie. Drzwi, które same się otworzą oraz zamkną, niemal 32-calowy wyświetlacz dla pasażerów tylnej kanapy z możliwością podłączenia laptopa, a nawet PlayStation, czy dotykowe ekrany w boczkach drzwiowych to jedynie część wyposażenia, które gwarantuje ten samochód. Widać, że nowa Seria 7 jest ukierunkowana bardziej na pasażera oraz komfortowe podróżowanie. Fotele są tak wygodne, że najchętniej wstawilibyśmy to auto do salonu i siedząc w nim, oglądali telewizję. Podgrzewane podłokietniki, masaż pleców, rolety, które pozwolą odizolować się od świata zewnętrznego – tutaj naprawdę niczego nie brakuje.
No właśnie, ale jak ogarnąć tę całą technologię? I tu zaczynają się schody. Wiele rozwiązań jest po prostu nowych lub ukrytych, i nawet użytkownik poprzedniej Serii 7 będzie miał problem, aby połapać się w tym gąszczu funkcji i opcji. Jako młody człowiek, na co dzień obcujący z nową technologią, sam miałem problem, aby przykładowo znaleźć przycisk do otwarcia schowka pasażera. W boczkach drzwiowych są ekrany, do których również trzeba przywyknąć i zwyczajnie rozgryźć je, żeby móc szybko znaleźć funkcję, której w danym momencie potrzebujemy. Wszystkie te gadżety, jak na przykład samo otwierające się drzwi sprawiają, że czujemy się wyjątkowo i nadzwyczaj luksusowo, ale mogą stanowić też mankament, przykładowo dla tradycjonalistów czy osób nieobeznanych w nowej technice.
Każdy samochód trzeba poznać i każdy trzeba odkryć, a jestem pewny, że gdy już sprawnie będziemy posługiwać się tym całym wyposażeniem, to dostarczy nam ono wiele frajdy i wygody. A jeśli jesteśmy gadżeciarzami ceniącymi sobie takie rozwiązania, to w BMW Serii 7 poczujemy się jak w raju.
Czy tylko dla pasażerów?
Oczywiście, że nie! Widać gołym okiem, że nowa Seria 7 jest nastawiona na komfort podróżnych, ale kierowcy również dostarczy przyjemnych wrażeń. Do wyboru mamy 4 wersje silnikowe: dwie hybrydowe, jednego diesla oraz elektryczne i7. Słabsza hybryda o oznaczeniu 750e xDrive ma 489 KM i 700 Nm, najmocniejsza jednostka dostępna w tym modelu to M760e xDrive, która ma aż 571 koni oraz 800 Nm i sprint do setki zajmuje jej oszałamiające, jak na te gabaryty, 4,3 sekundy. Następnie diesel 740d xDrive z mocą 300 KM i 670 Nm, a na końcu elektryk i7 xDrive60 legitymujący się 544 KM i zasięgiem do 625 kilometrów. Wszystkie wersje mają napęd na cztery koła i zapewniają dynamiczne podróżowanie przy względnie niskim spalaniu.
Jeśli zapragniesz posiadać takie auto w swoim garażu, to będziesz musiał za nie zapłacić około 650 tys. zł. Przykładowo najnowsza Klasa S w wersji długiej kosztuje niecałe 492 tys. zł, a Audi A8 niewiele ponad 442 tys. zł. Czy warto tyle dopłacać? Wybór należy do was, ale nowe BMW Serii 7 na pewno wyprzedza technologicznie pozostałą dwójkę.
Tylko do jutra można zobaczyć tę “świeżynkę” w salonie Bawaria Motors przy ulicy Grunwaldzkiej. Warto, ponieważ premiera ma inny, bardziej kameralny i intymny charakter. Prezentacje przebiegają w miłej atmosferze z nastawianiem na klienta, a nie rozgłos. Jeśli chcemy dowiedzieć się czegoś o aucie, porozmawiać z ekspertami, zobaczyć na żywo wszystkie funkcje oraz sfotografować tę maszynę w ładnym miejscu, to nie pozostaje nam nic innego, niż pędzić do salonu.