Historia modelu rozpoczęła się w 1992 roku prezentacją pierwszej generacji Imprezy w najmocniejszej wersji. Obowiązkowe silniki w układzie bokser, wysoka moc, stały napęd na cztery koła i bogate wyposażenie nie przyczyniły się do sukcesu tego samochodu tak, jak sportowe sukcesy w serii WRC.
Nowe wcielenie sportowego ducha spod znaku plejad nosi miano WRX STI. Impreza została wycofana ze sprzedaży w Europie, choć nadal obecna jest na Starym Kontynencie – z podwyższonym zawieszeniem, pod nazwą XV. Samochód całymi garściami czerpie jednak ze swoich poprzedników. Pierwszym wyróżnikiem tego modelu, który zwróci naszą uwagę, jest umieszczony pośrodku maski, górujący ponad jej płaszczyzną wlot powietrza do intercoolera. Poniżej wzrok przyciąga osłona chłodnicy o kształcie zbliżonym do trapezu. Na nim swoje miejsce znalazło logo marki oraz skrót STI, który już z daleka daje do zrozumienia, że pod dość konserwatywnie zarysowaną karoserią kryje się dziki drapieżnik. Całości przodu dopełniają reflektory biksenonowe z ukształtowanym na podobieństwo odwróconej litery „C” zespołem LED-ów do jazdy dziennej.
Samochód sportowy kupujemy po to, by mieć z jazdy sporo zabawy i czuć się wyjątkowo. Tak właśnie jest w przypadku nowego Subaru. Pozycja wtopionego w fotel ciała jeszcze przed uruchomieniem silnika sugeruje, że mamy do czynienia z czymś specjalnym. Odczucie to wzmaga się po uruchomieniu silnika. Dość dobrze, zdaniem ortodoksyjnych wyznawców marki zapewne nawet za bardzo, wyciszony motor wywołuje swoim dźwiękiem uśmiech po przekroczeniu 4 tys. obr./min. Samochód bezkompromisowo reaguje wówczas na wciskanie pedału przyspieszenia, a kontrolę nad zachowaniem auta zapewnia układ kierowniczy o chirurgicznej precyzji.
Japończyków można nazwać narodem bezkompromisowym. Katana stała się najczęściej obecnym w kulturze popularnej rodzajem białej broni, stworzone w Kraju Kwitnącej Wiśni pociągi należą do najszybszych na świecie, a elektronika i optyka stanowi wzór dla konkurencji z całego świata. Wyspiarskie państwo ma też ogromne dokonania na polu motoryzacji; jedną z ikon jest tu najbardziej usportowiona odmiana Subaru. Nowe wcielenie tego modelu robi mocne wrażenie i to nie tylko na kierowcy.
Nowy spadkobierca sportowych tradycji marki Subaru nawiązuje do poprzedników, ale nie jest im niewolniczo wierny. Historia modelu rozpoczęła się w 1992 roku prezentacją pierwszej generacji Imprezy w najmocniejszej wersji. Obowiązkowe silniki w układzie bokser, wysoka moc, stały napęd na cztery koła i bogate wyposażenie nie przyczyniły się do sukcesu tego samochodu tak, jak sportowe sukcesy w serii WRC. To one stworzyły wokół Imprezy aurę legendy, która trwa mimo wycofania się japońskiej marki z udziału w najbardziej prestiżowych rajdach. Japończycy są tak pewni swego, że uznali, iż problemów ze sprzedażą nie spowoduje nawet zmiana nazwy samochodu.
Japończycy uznali, że najlepszym sposobem na przekazywanie kierowcy bieżących informacji będzie wykorzystanie klasycznych zegarów i czterech ekranów. Dotykowy panel pozwalający na kontrolowanie radia i nawigacji znajduje się w klasycznym miejscu – nad gałkami środkowej konsoli. Wyżej, nad nawiewami, umieszczono dwa kolejne. Większy, o zmiennej treści, wskazuje aktualne ciśnienie doładowania, procent otwarcia przepustnicy, tryb napędu lub spalanie. Mniejszy informuje nas o ustawieniach systemu klimatyzacji. Pomiędzy klasycznymi zegarami – po lewej obrotomierz, po prawej prędkościomierz – umieszczono ostatni wyświetlacz. W formie graficznej informuje on nas o chwilowym spalaniu i tradycyjnie o pokonanym dystansie, ale co najważniejsze, przekazuje też dane na temat włączonego trybu pracy centralnego dyferencjału i silnika.
Pod maską WRX STI znalazło się mocne serce. Dzięki doładowaniu silnik o pojemności 2,5 l osiąga moc 300 KM przy 6 tys. obr./min oraz moment obrotowy wynoszący 407 Nm przy 4 tys. obr./min. Ważące 1,5 tony auto motor ten rozpędza do 255 km/h, a pierwszą „setkę” pozwala osiągnąć w 5,2 sekundy. Tak wyposażony samochód daje spore możliwości, ale niewprawnemu kierowcy nie będzie łatwo nad nim zapanować. Mimo dość dużej, jak na dzisiejsze czasy, pojemności, silnik gaśnie podczas ruszania nawet przy niewielkim uchybieniu ze strony kierującego. Niewielkie dociśnięcie pedału sprawia, że obroty silnika szybko wzrastają, a zwalnianie sprzęgła skutkuje ekspresowym startem, który może zaskoczyć niejednego użytkownika.
Pod tym względem wiele można jednak zdziałać przy pomocy pokrętła, które znajduje się tuż obok lewarka zmiany biegów. Pozwala ono na włączenie jednego z trzech trybów pracy jednostki napędowej. Wybór opcji „Sport Sharp” oddaje do naszej dyspozycji pełnię możliwości serca nowego Subaru. Po przekręceniu pokrętła w położenie „Sport” motor nieco łagodniej będzie reagował podczas początkowej fazy wciskania pedału przyspieszenia. Tryb „Intelligent” wyraźnie ogranicza moc silnika przy niższych obrotach, co doskonale sprawdza się podczas codziennej jazdy.
Znajdujący się obok pokrętła przełącznik pozwala na ręczną regulację pracy dyferencjału bądź powierzenie kontroli nad nim komputerowi pokładowemu.
Układ kierowniczy współpracuje z zawieszeniem zestrojonym tak, by zdecydowanie radziło sobie z pokonywaniem ciasnych łuków (górskie serpentyny wydają się naturalnym środowiskiem auta), a jednocześnie nie dyskwalifikowało Subaru z codziennej eksploatacji. Całości dopełnia świetnie działająca skrzynia biegów o krótkim skoku oraz twardo pracujące sprzęgło. Można poczuć się jak kierowca rajdowy. Niech to wrażenie jednak nas nie zmyli. WRX STI, niczym koń szlachetnej krwi, potrafi nie tylko wywrzeć ogromne wrażenie na torze, ale też zaskoczyć swoją reakcją.
Pierwszą niespodzianką może być katapultowanie się samochodu podczas startu. WRX STI wymaga nie lada precyzji w operowaniu gazem i sprzęgłem. Jeśli mamy nieodpowiednie obuwie lub po prostu brak nam umiejętności, samochód może wyrwać się spod kontroli. Inżynierowie Subaru ustawili właścicielom tego modelu poprzeczkę na dość dużej wysokości. By wycisnąć z samochodu wszystkie soki, trzeba posiadać spore doświadczenie z jazdą mocnymi maszynami. W przeciwnym przypadku próba zbyt szybkiego pokonania zakrętu, szczególnie na mokrej nawierzchni, może skończyć się uślizgiem tylnej osi. Nad wszystkim oczywiście czuwa elektronika, która ratuje kierowcę z opresji, ale trzeba pamiętać, że praw fizyki nie da się złamać, a w Subaru osiągnięcie granicy możliwego jest niezwykle łatwe – wystarczy na chwilkę docisnąć pedał przyspieszenia.
Dla tych, którzy technikę jazdy opanowali do perfekcji, a także dla tych, którzy nie zamierzają korzystać z pełni możliwości samochodu, WRX STI może być dobrym sposobem na pogodzenie okazjonalnych sportowych szaleństw z codzienną eksploatacją. Wystarczające wyciszenie wnętrza i zawieszenie, które nie zostało zestrojone zbyt twardo, sprawiają, że nowością spod znaku plejad można jeździć po polskich drogach bez obawy o ból kręgosłupa czy głowy. O ten ostatni nie przyprawi nas również spalanie. Oczywiście należy mieć świadomość, że jazda z wykorzystaniem całości potencjału samochodu podnosi spalanie do 20 l/100 km w mieście i ponad 30 l/100 km przy jeździe zbliżonej do torowej.
Stosowanie się do podstawowych zasad ekojazdy sprawia jednak, że apetyt auta ogranicza się do 13-15 l/100 km w mieście, 8,5-9,5 l/100 km na drogach krajowych i 11-12 l/100 km na autostradzie. Najlepszy wynik, jaki udało nam się osiągnąć, to 6,5 l/100 km podczas jazdy z prędkościami od 85 do 90 km/h. Czy oznacza to, że ten samochód nadaje się do pokonywania długich tras? Nie do końca. Na drodze ku temu stoi krótka skrzynia biegów. Podczas jazdy z prędkością 100 km/h na szóstym biegu na obrotomierzu odczytamy wartość 2150 obr./min. Jazda z prędkościami autostradowymi na dłuższą metę byłaby więc bardziej uciążliwa niż u konkurentów. W przypadku wypraw nie dłuższych niż 200-300 km, których trasy przebiegają po krętych drogach, samochodu nie sposób jednak nie docenić.
Ostry niczym katana, zadziorny jak jej właściciel i kryjący swoje możliwości pod nierzucającą się w oczy karoserią – taki jest nowy model Subaru. Dla kogo jest WRX STI? Nie licząc zdeklarowanych miłośników marki, na ten samochód zdecydują się ci, którzy szukają czegoś innego, a poczucia ekskluzywności upatrują nie tyle w znaczku na osłonie chłodnicy, ile w przynależności do grupy osób o wysokich umiejętnościach prezentowanych za kierownicą. Za 46 tys. euro w lepiej wyposażonej wersji kupujemy nie tylko złożony i precyzyjny mechanizm zawieszony na czterech kołach, ale też cząstkę legendy.
Robert Ustarbowski