Samochody elektryczne w Polsce nie cieszą się ani dużą popularnością, ani szczególnie dobrą opinią. Negatywne komentarze biorą się przede wszystkim z powodu wciąż słabo rozwiniętej infrastruktury ładowarek i kosztów samego ładowania. Skoda Enyaq iV ma szanse trochę spopularyzować elektromobilność nie tylko za sprawą swojej popularnej marki, ale także dlatego, że koncepcja tego samochodu jest po prostu dobrze przemyślana. Dlaczego? Zapraszamy do naszego redakcyjnego testu modelu Enyaq iV 80!
Skoda jest od wielu lat „na fali”. Miliardy euro wpompowane w czeską markę przez koncern Volkswagena przynoszą kolejny rok z rzędu efekty. Producent ma gamę dobrze postrzeganych i sprzedających się samochodów, a każdy kolejny który dołącza do oferty okazuje się strzałem w dziesiątkę. Bazując na doświadczeniu tego producenta, wnioskować można, że tak samo stanie się z elektrycznym Enyaq’iem.
Koncepcja tego samochodu to wygodny, przestronny, uwielbiany przez wszystkich SUV, o niebanalnej stylistyce, dobrym wykończeniu, bezpiecznej konstrukcji i do tego wszystkiego z nowoczesnym, elektrycznym napędem.
Skazany na sukces?
510 kilometrów zasięgu – tyle deklaruje producent. W praktyce się to nie potwierdza, ale realny zasięg niewiele ustępuje temu obiecywanemu przez Skodę. Podczas mojego 2-dniowego testu, bazując na danych z komputera pokładowego, okazało się, że Enyaq iV pokonać może co najmniej 410 kilometrów, a to już naprawdę dobry wynik. Tym bardziej, że mam wrażenie, że przy jeszcze delikatniejszej jeździe, wydłużyłbym go do 420-430 km.
Oczywiście duża jest w tym zasługa techniki jazdy – elektrykiem trzeba po prostu nauczyć się jeździć. Podstawą jest korzystanie z rekuperacji i tak samo jak w przypadku modeli spalinowych – nie wykorzystywanie pełnej dostępnej mocy.
W osiąganiu rekordów zasięgu pomaga tryb B skrzyni biegów, który znacząco zwiększa odzysk energii. Jeśli będziecie mieli okazję pojeździć tą elektryczną Skodą, zwróćcie uwagę, że skrzynia nie posiada funkcji P. Samochód automatycznie wykrywa obecność kluczyka w pojeździe i kierowcy na fotelu. Po zajęciu miejsca wystarczy przesunąć manetkę w tryb D/B lub R, aby rozpocząć jazdę. Po zatrzymaniu, wystarczy z kolei zaciągnąć hamulec pomocniczy, albo otworzyć drzwi kierowcy, aby unieruchomić samochód. To bardzo wygodne rozwiązanie.
Enyaq zaskakuje swoją stylistyką i moim zdaniem jest najładniejszym modelem w gamie marki. Jest to pierwszy seryjnie produkowany model Skody oparty na modułowej platformie dla samochodów elektrycznych MEB. Auto zyskało kształt średniej wielkości SUV’a. Ma bardzo nowocześnie zaprojektowane nadwozie i tradycyjnie dla Skody, pojemne wnętrze. Długość to 4648 mm, szerokość wynosi 1877 mm a wysokość 1618 mm. Rozstaw osi ma 2765 mm, a pojemność bagażnika to bardzo duże jak na „elektryka” 585 l.
Pierwsze co zwraca uwagę po zajęciu miejsca za kierownicą to długa półka pod przednią szybą. Ponadto wysoka pozycja siedząca i spore przeszklenie z dobrą widocznością. Warto tu zwrócić uwagę na konstrukcję lusterek bocznych, które przytwierdzone są do drzwi, a nie słupka A. Fani nowoczesności zachwycą się dużym ekranem centralnym, z dotykowym panelem sterowania głośnością, a miłośnicy „macania” zwrócą uwagę na dobrej jakości materiały wykończeniowe. Z punktu widzenia praktyczności warte odnotowania są liczne schowki, półki, kieszonki i wygodne uchwyty na napoje.
Jazda testowa ukazuje kolejne atuty elektrycznej Skody. Poza oczywistymi cechami, jak wyciszenie i gładkość pracy układu napędowego, okazuje się, że Enyaq świetnie się prowadzi. Osiągi może nie są imponujące, bo na przyspieszenie do 100 km/h, ważąca ponad 2 tony Skoda potrzebuje 8.5 sekundy, ale sam sposób pokonywania zakrętów robi wrażenie. Duża w tym zasługa 21-calowych kół z niskoprofilowymi oponami. Wyglądają bardzo efektownie, chociaż nijak nie pasują do funkcjonalnego charakteru Skody. Rant ochronny opony jest na tyle mały, że wystarczy nieumiejętne najechanie na krawężnik, aby uszkodzić koło. Prawdopodobnie to też one odpowiadają za stosunkowo głośną pracę tylnego zawieszenia na dużych nierównościach.
Uważać też należy na prześwit – mimo aspiracji do klasy SUV, Enyaq nie jest wcale zawieszony dużo wyżej niż standardowy samochód miejski.
Co czyni Enyaq ciekawym?
Obiektywnie patrząc, samochód jak na stosunkowo dużego SUV’a z nowoczesnym, elektrycznym napędem ma akceptowalną cenę. Osobiście stylistyka Skody podoba mi się bardziej, niż bliźniaczego Volkswagena ID.4. Niemiecki odpowiednik jest tańszy, ale też słabszy i jakkolwiek to zabrzmi – wykończeniowo mniej Premium od Skody (!).
Volkswagen tymi bliźniaczymi modelami chce spopularyzować elektromobilność i w niektórych krajach to na pewno się uda. Enyaq jest trochę fenomenem, bowiem wielkościowo należałoby go porównywać z Mercedesem EQC, Audi e-tron’em, albo BMW iX3. Te jednak są dużo droższe i nie zawsze atrakcyjniejsze od Skody.
Enyaq występuje obecnie w dwóch wersjach – 60 i 80. Ta pierwsza jest słabsza, bo generuje ekwiwalent 179 KM i ma mniejszy, deklarowany zasięg 412 km. Testowana odmiana 80 dostarcza 204 KM mocy i według danych producenta może pokonać nawet ponad 500 km na jednym ładowaniu.
W samochodach elektrycznych to właśnie ten ostatni parametr jest kluczowy i tu należą się producentowi z Czech gratulacje. Skoda rozsądnie podeszła do sprawy oferując samochód rodzinny, który ma też odpowiedni dla tego typu pojazdów zasięg.
Tutaj kłania się jeszcze kolejny z istotnych parametrów – czyli czas ładowania. Jeśli korzystamy z domowego gniazdka 230 V to samochód elektryczny nie ma sensu, chyba, że będziemy używać go 2-3 razy w tygodniu na krótkich trasach. Tylko wówczas jaka jest logika kupowania dużego SUV’a?
Istnieje jeszcze opcja użycia ładowarki ściennej o mocy do 11 kW. Wówczas ładowanie zajmuje od sześciu do ośmiu godzin zależnie od wielkości akumulatora. To pozwala ładować samochód w nocy, a w ciągu dnia zrealizować podróż np. Gdańsk – Toruń – Gdańsk.
Trzecia opcja to stacje szybkiego ładowania prądem stałym o mocy 125 kW, dzięki czemu akumulator modelu ENYAQ iV od 10% do 80% zostanie naładowany w ciągu zaledwie 40 minut. To sprawdzi się ,chcąc podróżować Enyaq’iem np. z Trójmiasta do Zakopanego. Problem polega jednak na tym, że tak mocnych ładowarek w Polsce wciąż brakuje, a jeśli są – to koszt skorzystania z nich jest znacznie wyższy niż adekwatne zatankowanie samochodu spalinowego.
Tabela danych technicznych
Silnik: typ/pojemność/cylindry/zawory – elek.
Moc maksymalna (KM/obr./min) – 204/-
Maks. mom. obr. (Nm/obr./min) – 310/-
Skrzynia biegów/napęd – aut. 1/tylny
OSIĄGI
Przyspieszenie 0-100 km/h (sek) – 8.5
Prędkość maksymalna (km/h) – 160
WYMIARY I MASA
Dł./szer./wys. (mm) – 4649/1879/1616
Masa własna/ładowność (kg) – 2090/658
Cena – od 211 700 zł (testowany 270 700 zł)
Naszym zdaniem
Enyaq (czyt. enjak) wprowadza do Skody nową nomenklaturę. Jego nazwa łączy literę „E”, która odnosi się do napędów elektrycznych, z literą „Q”, charakterystyczną dla rodziny SUV-ów tej marki. Enyaq wzięło się od irlandzkiego imienia Enya oznaczającego „źródło życia”.
Czy Enyaq ma zatem ratować planetę od spalin czy raczej dać Skodzie nowe życie w nowej epoce motoryzacji?
Niezależnie od intencji twórców, przyznać muszę, że Enyaq mi się podoba wizualnie oraz technicznie i to pomimo sceptycyzmu wobec elektryków.
Z zasady nie bawię się w odkrywanie samochodów z poziomu menu. Koncentruje się na tym co fizycznie oferuje dane auto. W przypadku Enyaq dopiero drugiego dnia odkryłem, że ma zmienne tryby jazdy. Różnica jest, ale czy funkcja „sport” to to czego potrzebuje w rodzinnym elektryku? Raczej nie.
Dlatego oceniając samochód takim, jakim jest w momencie pierwszego uruchomienia daję piątkę! Co nie oznacza, że osobiście zapłaciłbym za niego 200 000 zł – wolałbym jednak tradycyjną „spalinówkę”. Ale w portfel nikomu zaglądać nie wypada i cenę każdy oceni sam.