Tivoli to nie duże włoskie miasteczko, położne na wschód od Rzymu. Z kolei czytane od tyłu tworzy “I lov it” (ang. kocham to). W gamie SsangYong to najmniejszy i najtańszy model. Choć konstrukcja wywodzi się z 2015 roku, koreański producent wcale nie wysyła go na emeryturę, lecz gruntownie modyfikuje i wprowadza ponownie do oferty, już w odświeżonej formie. Czy SsangYong Tivoli wciąż jest warte uwagi?
Podczas gdy cykl życia współczesnego samochodu kończy się po 5-6 latach, SsangYong Tivoli przeszło tylko drobny lifting i producent liczy, że ponownie spodoba się on nabywcom. Podejście odważne, wynikające głównie z tego, że ta marka nie szuka nowinek na siłę i oferuje samochody w stosunkowo prostej formie – co najważniejsze działającej. I to przez długie lata.
I idąc tym śladem, Tivoli spełnia oczekiwania. Chociaż nie jest wyszukany stylistycznie, to jako transportowiec z punktu A do punktu B jest niezły.
Do słabych stron zdecydowanie można zaliczyć wygląd – ze wszystkich nowych modeli tego producenta, Tivoli najbardziej przypomina “potwory” z dawnych lat. Szczególnie z profilu – z bardzo krótkim zwisem i małymi kołami.
Więcej zmian zaszło w kabinie – i to na plus. Kokpit nieco bardziej odpowiada współczesnym trendom. Co więcej, wyświetlacz przed kierowcą robi nawet wrażenie, można go bowiem używać na wiele sposobów – szkoda tylko, że ładowanie niektórych z jego funkcji trwa irytująco długo.
Napęd Tivoli to konwencjonalny silnik spalinowy 1.5 Turbo o mocy 163 KM. W testowanej wersji napędzał on przednią oś, poprzez automatyczną, 6-biegową skrzynię. Opcjonalnie dostępny jest napęd na wszystkie cztery koła. Jednostka ma dobrą kulturę pracy i nie brakuje jej mocy. Zapał silnika skutecznie jednak tłumią dwie rzeczy – mułowata skrzynia biegów oraz wysokie zużycie paliwa. W ruchu miejskim przekracza ono 10 litrów benzyny, w trasie można osiągnąć wynik 8 “z hakiem”.
Układ jezdny na pewno nie był konstruowany z myślą o szybkiej jeździe, ale za to nastawy zawieszenia, jak na miejski samochód przystało, są dość miękkie i komfortowe. Niech Was jednak nie zwiedzie styl marki, która od lat buduje samochody terenowe. Tivoli to crossover i nie ma w nim nic z SUV’a, o żadnym off-roadzie nie może tu być mowy.
Do SUV’a nie przystoi również bagażnik. Tivoli ma absurdalnie mały kufer – porównywalny z autami segmentu B. Podwójna podłoga ratuję nieco sytuację, pogłębiając przestrzeń bagażową, ale krótko mówiąc – szału nie ma. Za to kabina – zarówno z przodu jak i z tyłu, jest całkiem wygodna. Trochę to dziwne – SsangYong podszedł do sprawy jakby miało nim podróżować 4 pasażerów, ale każdy z nich zabiera tylko plecak… taka trochę samochodowa tania linia lotnicza.
A więc… cena! Ta, może być decydującym argumentem. I można przyjąć, że tak jest. Tivoli w podstawowej odmianie kosztuje 91 900 zł. To niedużo jak na samochód o takich gabarytach.
Tabela danych technicznych
Silnik: typ/pojemność/cylindry/zawory – 1497/R4/16
Moc maksymalna (KM/obr./min) – 163/5000
Maks. mom. obr. (Nm/obr./min) – 280/1500-4000
Skrzynia biegów/napęd – aut. 6/przedni
OSIĄGI
Przyspieszenie 0-100 km/h (sek) – brak danych
Prędkość maksymalna (km/h) – 175
WYMIARY I MASA
Dł./szer./wys. (mm) – 4225/1810/1613
Masa własna/ładowność (kg) – 1318/502
Cena – od 91 900 zł (testowany 119 400 zł)
Naszym zdaniem
SsangYong Tivoli ma już ponad 8 letni staż na rynku i jest to odczuwalne. Z drugiej jednak strony, oferuje prostą technologię – która, owszem, skutkuje wyższym zużyciem paliwa, ale biorąc pod uwagę zakup tego samochodu trzeba rozważyć co dla kogo jest ważne. Solidność i niezawodność czy nowoczesność, podatna na usterki.
Tivoli to taki trochę nudziarz – ale odwdzięcza się swoją posłusznością. Wybaczając mu wygląd, ospałą skrzynię biegów (automatyczną) i mały bagażnik, to jednak ma cechy, które zadowolą niewybrednego nabywcę i nie wydrenują portfela.