O mało nie oszalałam ze szczęścia, kiedy okazało się, że Szczepan Twardoch został ambasadorem marki Mercedes. Dlaczego? Bo to oznacza jedno: ludzie piszący także mogą być luksusowi!
Szczepan Twardoch to jeden z tych pisarzy, którego książki z pewnością nie będą dorzucane w gratisie do tygodników kobiecych. Jego publikacje są mocne i wartościowe. Wydana w 2012 roku przez Wydawnictwo Literackie „Morfina” otrzymała Paszport „Polityki”. Jest uwielbiany przez wybrednych czytelników o czym może świadczyć nagroda publiczności towarzysząca Literackiej Nagrodzie Nike (nominacja również do samej Nike!).
Problem natomiast pojawił się niedawno. Kilku osobom nie spodobał się fakt, iż Szczepan Twardoch został ambasadorem marki Mercedes-Benz. Podważono jego autorytet, a komentarze „No to się ciesz, ale od dziś nie mogę Cię już poważnie traktować jako pisarza” oburzyły wielu internautów i miłośników twórczości Twardocha. Oburzyły także wieloletnich i wiernych fanów marki Mercedes.
Niemiecka marka to luksus sam w sobie. Synonim elegancji, szlachetności i wyrafinowanego blichtru. Dlaczego zatem fantastyczny pisarz nie może być twarzą fantastycznej marki?
Piszę. Odrobię, ale piszę. Nie mam prawa porównywać się do pisarzy pokroju Twardocha. Irytuję się jednak kiedy moje pisanie nie jest doceniane. Kiedy ktoś z uśmiechem twierdzi, że napisanie kilku, kilkunastu czy paruset zdań to bułka z masłem. Takie „małe piwo przed śniadaniem” jak mawiał Edzio Prokop w serialu „Dom”. Mogę zaświadczyć, że to ciężki kawałek chleba i jestem przekonana, że wielu moich znajomych podpisze się pod moją wypowiedzią.
Zatem skoro Szczepan Twardoch ciężko zapracował na swoją pozycję to dlaczego niby nie miałby przyjąć propozycji Mercedesa? Jest inteligentny, świetnie jest prezentuje, jest młody, ale zarazem dojrzały, odniósł sukces, więc dla mnie jest odpowiednią wręcz perfekcyjną osobą, która powinna być utożsamiana z marką Mercedes.
Zdania, że Twardoch stracił autorytet, podważył swoją wiarygodność czy nie zasłużył na miano pisarza – przerażają mnie. Dlaczego? Bo to świadczy tylko o tym, że w szeroko pojmowanej opinii publicznej pisarz to łajza, która może jeść makaron z dyskontów, a w weekend zaszaleć i kupić kawałek przeterminowanego mięcha. Przy okazji mógłby też nie opłacać rachunków za prąd i tworzyć przy świecy, która później, nie zgaszona we właściwym czasie, przyczyniłaby się to spalenia piszącego nieszczęśnika. Nie godzę się z tym. Nie i już.
Podoba mi się wizja pisarza w luksusowym wydaniu. Jeżdżącego granatowym Mercedesem CLS400 4Matic od dealera marki z Zabrza, doceniającego to co ma i piszącego dobre książki. Jeśli do tego dodamy intelekt i klasę to dla mnie jest to zestaw idealny. A zazdrośnicy? Zawsze się znajdą i spróbują rzucić kłody pod nogi. Grunt to iść dalej wybraną przez siebie drogą i nie spoglądać na ludzi, którzy chcą być po prostu na naszym miejscu.
Katarzyna Graj