Szwecja choć dla Trójmieszczan wydaje się odległa, to tak naprawdę jest na wyciągnięcie ręki. Wystarczy zaledwie dwanaście godzin rejsu pasażerskim promem, aby dotrzeć do miasta Karlskrona na południu tego kraju. Z takiej właśnie okazji do odwiedzania Szwecji skorzystaliśmy w jeden z wrześniowych weekendów. Wspólnie z operatorem promowym Stena Line oraz dealerem BMW Zdunek chcemy zaprosić Was na wycieczkę do kraju wikingów.
„Szwecja w jeden dzień” to właśnie z tej oferty Stena Line postanowiliśmy skorzystać. Dwie noce spędzone na promie, w drodze do i ze Szwecji oraz cały dzień zwiedzania bajecznej Karlskrony i jej okolic. Ta oferta okazała się strzałem w dziesiątkę i z pewnością taka wycieczka na długo pozostanie w pamięci.
Dzięki coraz bardziej dogodnym połączeniom, świat w dosłownym tego słowa znaczeniu, staje przed nami otworem. Trójmiasto może pochwalić się ciekawą siatką połączeń, zarówno lotniczych jak i morskich. Te drugie jednak są bardzo często niedoceniane. Niesłusznie.
O ile podróż samolotem nie dostarcza wielu atrakcji, o tyle wycieczka promem może okazać się fantastyczną przygodą. Nasz rejs do Karlskrony rozpoczął się przed godziną dwudziestą i potrwał do siódmej rano następnego dnia.
Gdynię pożegnaliśmy w blasku zachodzącego słońca i w jego ostatnich promieniach minęliśmy Hel. Mieliśmy niewątpliwy zaszczyt podziwiać te widoki z mostka kapitańskiego. Kapitan Adam Kędziora zaprosił nas do siebie, abyśmy z zupełnie innej perspektywy mogli zobaczyć wyprowadzenie wielkiego statku z portu, co jest najtrudniejszą procedurą podczas całego rejsu.
Stena Spirit to 176-metrowa jednostka zbudowana w 1987 roku. W 2011 roku przeszła gruntowną przebudowę czyniąc z niej pływający hotel zdolny pomieścić 460 samochodów i 1700 pasażerów.
Wisienką na torcie okazał się nasz czterokołowy towarzysz. Mowa o nowym modelu BMW serii 2 Gran Tourer, który był z nami dzięki firmie BMW Zdunek. Ten samochód to świetny kompan podczas takiej intensywnej podróży. Wspiera kierowcę i dba o współpasażerów. Jest ekonomiczny, wygody, pojemny i… wciąż pozostaje prawdziwym BMW.
Stając przed wyborem samochodu do takiej wyprawy nie mieliśmy wątpliwości, że musiał to być samochód pojemny. Początkowo rozważaliśmy SUV’a szwedzkiej marki, pozyskanie jednak takiego samochodu od miejscowego dealera było niemożliwe.
Okazało się jednak, że do oferty bawarskiej marki całkiem niedawno trafił pojemny van, który bez problemu sprostał naszym potrzebom transportowym, a przy tym pozwolił na bardzo wygodne i ekonomiczne przemieszczanie się po Szwecji.
Wypłynięcie z gdyńskiego terminala promowego poprzedziła bardzo sprawna i niemal błyskawiczna odprawa. Po odebraniu kart pokładowych, załadowanym prawie po dach BMW 220d ustawiliśmy się w kolejce oczekujących na wjazd na prom.
Życie na promie
Myli się ten, kto myśli, że rejs to prawie 12 godzin wyjętych z życiorysu. Na pasażerów przez cały ten czas czeka szereg atrakcji. Do dyspozycji mamy kilka restauracji, bary, a także SPA. Podróżujący dużo czasu spędzają na pokładowych tarasach pod gołym niebem. Obserwowanie fal i słuchanie ich szumu wielokrotnie „wygrywa” z rozrywkowym spędzaniem czasu na pokładzie.
Pasażerowie są różni. Spotykamy turystów, zarówno z Polski, Szwecji, Rosji i wielu innych krajów. Jest również kilka zorganizowanych grup, w tym młodzieży i stali bywalcy, czyli „Tirowcy” podróżujący regularnie między Polską i Szwecją właśnie drogą morską.
Wycieczka promem linii Stena Line to jednak przede wszystkim możliwość wygodnego spania i przygotowania się na całodniowe zwiedzanie Szwecji. Skorzystać można z wielu rodzajów, wygodnych kajut na pokładzie. Te o najwyższym standardzie oferują nawet okno, z którego można podziwiać piękno Morza Bałtyckiego i w przypadku nocnego rejsu – zachód oraz wschód słońca.
Świt nadchodzi niebywale szybko. Poranna krzątanina promowa zaczyna się przed szóstą rano. Podróżujący pakują się i udają na śniadanie. My nie mogliśmy oprzeć się pokusie i przez kilkanaście minut obserwowaliśmy z pokładu przepiękne widoki. Wpłynięcie do portu w Karlskronie to uczta dla oczu – setki skalistych wysepek, na których dostrzec można małe domy i charakterystyczną szwedzką architekturę. Przy każdym z nich zacumowane są łódki, dzięki którym ich mieszkańcy mogą się bez problemu przemieszczać. Nie zapominajmy jednak o najważniejszym. Z pokładu promu doskonale widać także piękną panoramę Karlskrony, która swoją malowniczą architekturą zaprasza do zwiedzania.
Karlskrona
10 kilometrów na wschód od centrum Karlskrony, na odrębnej wyspie zlokalizowany jest terminal promowy. To właśnie tam rozpoczęliśmy naszą szwedzką przygodę. Tuż przed ósmą rano opuściliśmy terminal i ruszyliśmy w drogę.
Karlskrona to miasto leżące nad Bałtykiem. Żyje tutaj około 32 tysięcy osób. To, co odróżnia Karlskronę od polskich nadmorskich miast to przede wszystkim położenie. Miasto leży na 16 wyspach, a cały region Blekinge aż na 1600.
Pierwszym naszym przystankiem było Nabrzeże Królewskie, z którego rozpościera się widok na archipelag, latarnię oraz fragment Portu Wojennego. To tutaj przypływał król wizytując Karlskronę.
Zgodnie stwierdziliśmy, że oprócz pięknych widoków mamy w tym mieście do czynienia z nieprzeciętną czystością. Na całym nabrzeżu nie wypatrzyliśmy nawet jednego papierka, a sami mieszkańcy utwierdzili nas w przekonaniu, że w tym kraju o czystość po prostu się dba.
W całym mieście rozlokowane są różne kawiarnie i restauracje. Ceny są mniej więcej 2-3 krotnie wyższe niż w Polsce. Na dobry, chociaż nie wykwintny, obiad dla 2 osób przeznaczyć trzeba około 80-100 zł. Przy wyjeździe z Karlskrony znajduje się także restauracja McDonald’s.
W mieście są również dyskonty znane z naszego kraju oraz galeria handlowa.
Po opuszczeniu Nabrzeża Królewskiego udaliśmy się do dzielnicy drewnianych domków przy ulicy Nordenskjöldsgatan 4-6. Charakterystyczna szwedzka zabudowa ujmuje i budzi chyba w każdym odwiedzającym duszę romantyka. Kiedyś to miejsce zamieszkiwali stoczniowcy i rybacy. Dziś dzielnica jest punktem obowiązkowym na podróżniczej mapie. Kolorowe elewacje, białe ramy okienne i skośne dachy oglądane przez wielu z nas w filmie Pippi Langstrumpf.
Kolejnym miejscem, które obowiązkowo trzeba odwiedzić podczas zwiedzania Karlskrony jest skalista wyspa Stakholmen w centrum miasta. To miejsce nie tylko chętnie odwiedzane przez turystów, ale także mieszkańców. Jedyną drogą prowadzącą do niego jest mały, drewniany most. Niezamieszkana wyspa wznosi się kilka metrów nad taflą wody i jest świetnym punktem widokowym.
Karlskrona jak i cała Szwecja są dobrze oznakowane. W łatwy sposób dostrzeżemy miejsca, do których chcemy dotrzeć. Dlatego tylko od nas samych zależy jak będzie wyglądał ten dzień. My postanowiliśmy cieszyć się urokami i widokami regionu Blekinge i udaliśmy się daleko od centrum miasta. Podziwialiśmy piękną przyrodę, cieszyliśmy się jazdą i poznawaliśmy uroki Szwecji.
Miejsca, które szczególnie polecamy to park Surbrunnspromenaden, w miejscowości Ronneby, oddalonej o około 25-30 km od Karlskrony.
I w szczególności, zagłębienie się w prowincjonalną Szwecję, gdzie obcować można z naturą i podziwiać piękne krajobrazy.
Motoryzacyjna Szwecja
Nie będzie niespodzianką, jeśli napiszemy, że na szwedzkich ulicach dominują samochody marki Volvo oraz Saab. Spotkać można je na każdej ulicy i za każdym przysłowiowym rogiem. Są to zarówno nowe, aktualnie będące w ofercie modele, jak i te trochę starsze.
Odnosi się wrażenie, że ogółem, średnia wieku samochodów w Szwecji nie jest wysoka i można przypuszczać, że wynosi około 4-5 lat.
Klasyków praktycznie w ogóle nie widać. Podczas naszej weekendowej wycieczki po południowej Szwecji nie udało nam się spotkać żadnego samochodu, zasługującego na szczególną uwagę.
To, co ją natomiast zwraca to popularność samochodów elektrycznych. Zarówno w Karlskronie jak i innych, znacznie mniejszych miastach, jest wiele miejsc, w których można te samochody ładować. Są one dostępne dla użytkowników „elektryków” zarówno w centrum miasta jak i na obrzeżach np. przy hotelach czy restauracjach. Nam udało się zobaczyć kilka egzemplarzy BMW i3 oraz Mitsubishi Outlander PHEV.
Na prowincji za to dominują pick-up’y. Dla tutejszych mieszkańców są one narzędziami pracy.
W Karlskronie znajduje się również Muzeum Samochodów Albinssona i Sjöberga. Niestety podczas naszej wizyty było ono zamknięte.
Przepisy
Udając się do Szwecji musimy pamiętać o kilku ważnych sprawach. Po pierwsze w mieście, w terenie zabudowanym zazwyczaj obowiązuje ograniczenie prędkości do 20-30 km/h. Ponadto, piesi mają tutaj pierwszeństwo i korzystają z tego przywileju nie zawsze zważając uwagę na własne bezpieczeństwo.
Biorąc pod uwagę piękne widoki, które można podziwiać zza kierownicy warto zdjąć nogę z gazu i delektować się krajobrazami.
W tym kraju nie ma ‘litości’ dla osób nieprzestrzegających przepisów drogowych. Mandaty są bardzo wysokie, a stróże prawa naprawdę nieugięci. Przekroczenie prędkości o 30 km/h może skutkować skierowaniem sprawy do sądu i w ostateczności utratą uprawnień do kierowania pojazdem.
Z włączonymi światłami mijania należy jeździć przez cały rok, 24 godziny na dobę. W wyposażeniu samochodu musi się znaleźć trójkąt ostrzegawczy, a wszyscy pasażerowie muszę zapinać pasy.
Autostrady są bezpłatne, a maksymalna dopuszczalna prędkość na nich wynosi 120 km/h (90 km/h w przypadku ciężarówek).
Ceny paliw
Myli się ten, który uważa, że tankowanie za granicą jest droższe niż w Polsce. Oczywiście warto zatankować samochód do pełna w kraju, ale raczej z racji komfortu jazdy i spokoju, a nie z oszczędności. W przeliczeniu na złotówki paliwo w Szwecji kosztuje mniej więcej tyle samo co w kraju nad Wisłą.
Ale w ramach ciekawostki możemy napisać, że podstawowy program mycia, na automatycznej myjni przy stacji benzynowej to wydatek nieco ponad 50 zł. Bardziej zaawansowane programy są jeszcze droższe. Prawdopodobnie ma to związek z działaniami proekologicznymi, które w Szwecji są bardzo rozpowszechnione.
Główny bohater – BMW 220d Gran Tourer
Pod wieloma względami jest to przełomowy model dla BMW. Pierwszy, 7-osobowy van w ofercie i wraz z serią 2 Active Tourer – pierwszy przednionapędowy samochód tego producenta.
Z zewnątrz stosunkowo nieduży, za to wewnątrz wydaje się ogromny. BMW 2 Gran Tourer posiada przestronną i wygodną kabinę dla 5 lub 7 pasażerów oraz wielki bagażnik o pojemności 645 litrów.
Nasz testowy egzemplarz to najmocniejsza odmiana wysokoprężna 220d, z 2-litrowym dieslem o mocy 190 KM i napędem na 4 koła X-drive.
Gdy patrzy się na 2 Gran Tourer po raz pierwszy, trudno uwierzyć, że jest to BMW. Ten producent nigdy nie był kojarzony z tego typu samochodami, a jedyną namiastką rodzinności ich modeli były do tej pory odmiany kombi oraz SUV’y serii X.