Pierwszy i jedyny model samochodu terenowego, sygnowanego przez Maybach’a – czyli najbardziej ekskluzywną dywizję marki Mercedes-Benz, zadomowił się w Trójmieście. Pierwszy egzemplarz tego wyjątkowo luksusowego i drogiego off-road’era, pojawił się w Gdyni w lutym. Krótko potem dołączył do niego kolejny i całkiem niedawno – trzeci egzemplarz – tym razem w Gdańsku. Produkcja tego samochodu limitowana jest do 99 sztuk, z czego około 10 z nich trafiło do Polski. Prezentowany egzemplarz sprzedany został w firmie Mercedes-Benz Witman.
G650 Landaulet konstrukcyjnie bazuje na off-road’owej ikonie marki – modelu Klasy G, a konkretniej G500 4×42. Ma więc charakterystyczne dla tej serii modelowej nadwozie, poszerzane błotniki i znane z modeli AMG G 63 6×6 oraz G 500 4×42 osie portalowe zapewniające mu imponujący prześwit równy 450 mm.
Landaulet mimo swojego wyjątkowo luksusowego charakteru pozostał samochodem, w pewnym sensie, topornym, tak jak jego pierwowzór. Drzwi otwiera się plastikową klamką z guzikiem zwalniającym zamek. Z kolei zamykając je, trzeba użyć trochę siły i solidnie nimi trzepnąć. Dociąganie? Nic z tych rzeczy!
Polska cena tego Maybacha wynosi około 4 200 000 zł. Wartość kolosalna – ale jak się okazuje nie zaporowa – bowiem G650 sprzedało się bardzo szybko w całym nakładzie 99 sztuk. Dobrym pytaniem natomiast jest, czy ten samochód jest wart takich pieniędzy?
W dużej mierze jest to… składak. Podzespoły terenowe są takie same jak w Mercedesie G500 4×42, którego ceny rozpoczynały się od 1,1 mln zł. Silnik to elitarna jednostka V12 biturbo, generująca moc 630 KM oraz 1000 Nm maksymalnego momentu obrotowego, stosowana również w G65 AMG, który kosztował około 1,2 mln zł. Tylne, ultra-luksusowe fotele to wyposażenie znane z Klasy S o wartości około 600 000 zł.
Za co więc dopłaca się aż tyle, w przypadku G650 Landaulet? Przede wszystkim za wydłużone nadwozie do długości 5345 mm i rozstaw osi 3428 mm oraz za wyposażenie tylnego rzędu. Jest tam między innymi lodówka, schowek na dwa kieliszki do szampana, ekrany telewizyjne, rozbudowany sprzęt audio z indywidualnymi słuchawkami dla każdego z dwójki pasażerów i, montowana na życzenie, elektrycznie sterowana szklana przegroda, która może oddzielić przednią i tylną część kabiny. Co więcej za naciśnięciem przycisku szyba może być przezroczysta lub mleczna (pod wpływem działania prądu) – co ma zapewnić prywatność i odizolować pasażerów tylnego rzędu od przedniego. Ostatnią różnicą jest oczywiście konstrukcja nadwozia typu Landaulet. Pojazdy z takim nadwoziem mają u producenta ze Stuttgartu już ponad 100-letnią tradycję. Miękki, rozkładany dach znajduje się nad tylną częścią pasażerską, natomiast kierowca i pasażer z przodu mają nad głową stały, metalowy dach.
Czy zatem samochód faktycznie jest tyle wart? Czy cena została wyśrubowana ze względu na limit produkcyjny? Czy myślicie, że obchodzi to jego faktycznych nabywców?
Taki masywny model…. Jakiś czas temu wypożyczałem w Panek towarowego Mercedesa i też był dosyć masywny a pomimo to miał spore możliwości