344851 PC Sopot_uzywane_750x300
BnaerToyotaWalder-nowaToyotaHighlander750x200luty2021
Volvobanergrudzie2022750x200
MB_EQ_Range_Gazeta_750x200_W
previous arrow
next arrow
344851 PC Sopot_uzywane_750x300
BnaerToyotaWalder-nowaToyotaHighlander750x200luty2021
Volvobanergrudzie2022750x200
MB_EQ_Range_Gazeta_750x200_W
previous arrow
next arrow
moto3m_KIA_750x200
Volvobanergrudzie2022750x200
previous arrow
next arrow

Porsche kupisz od zdobywcy Motocyklowego Pucharu Polski w klasie sport 600

Maciej Gębal na co dzień jest Doradcą Klienta Porsche Centrum Sopot do spraw sprzedaży nowych samochodów. Po godzinach pracy nie rezygnuje z mocy silników spalinowych i z sukcesami pielęgnuje swoją pasję – motocyklową. 

Od lat związany jest z branżą motoryzacyjną. Był reprezentantem marek BMW, Audi, a obecnie z dumą pracują dla najbardziej ekskluzywnej marki obecnej w Trójmieście – Porsche.

Po godzinach pracy w jego krwiobiegu wciąż płynie benzyna. Ta najbardziej wysokooktanowa – wyścigowa!

Skąd u Ciebie pasja do ścigania motocyklowego? Kiedy i jak to się zaczęło?

Sport w moim życiu był od zawsze, co prawda było to coś zupełnie innego, bo piłka nożna. Natomiast każdy sport, bez względu na dyscyplinę, uczy wielu rzeczy: rywalizacji, smaku zwycięstwa, ale również goryczy porażki, dyscypliny i rozczarowań. Każda z tych emocji kształtuje charakter i uczy by się nie poddawać.

W pewnym momencie zrozumiałem, że piłkarzem nie będę, ale nie wyobrażałem sobie życia bez sportu. Pasja do motorsportu kształtowała się we mnie od najmłodszych lat, ale nie byłem tego świadomy. Mój tata zawsze jeździł samochodem bardzo dynamicznie i podglądając jego wyczyny czułem, że to jest coś co mi się podoba, chociaż wtedy kompletnie nie myślałem, że to może mieć jakiś wpływ na moje życie.

Pierwszy motocykl z kolei dostałem od wujka. To był Romet ogar 205. Zdezelowany, zardzewiały, ale miałem tylko sprawdzić czy „złapie bakcyla”. Miałem wtedy 12 lat i nawet nie miałem siły go odpalić ze względu na starter w postaci kopki oraz nienajlepszy stan. Gdy już udało się zrobić pierwsze metry, przepadłem. Zakochałem się w motocyklach i prędkości.

Na tor pierwszy raz pojechałem wiele lat później, ale od pierwszej wizyty na torze w Poznaniu w 2014 dążyłem do startu w zawodach.

Fot. Mateusz Jagielski

Czym aktualnie jeździsz i jakie osiągnąłeś już sukcesy?

Aktualnie jeżdżę motocyklem Yamaha R6 o pojemności 600 cm³. Można powiedzieć, że to taka waga średnia. Jest już szybko, ale o końcowym sukcesie decyduje płynna jazda i technika. Nie ma tyle mocy co w motocyklach litrowych, więc każdy błąd kosztuje bardzo dużo czasu. W tym roku debiutowałem w wyścigowych motocyklowych mistrzostwach Polski, a debiutancki sezon w Pucharze Polski w klasie sport 600 zakończyłem wygraną.

Wcześniej jedyne starty w wyścigach zaliczyłem w 2019 w pucharze Polski Pitbike. Te małe motocykle o mocy 13 koni wiele uczą i to zaprocentowało później na większych maszynach. Jak widać ta droga do sukcesu była bardzo długa i kręta. Niestety motorsport to bardzo wymagająca i trudna dyscyplina. Nie wystarczy talent, ani nawet konsekwencja i samozaparcie.

Bez zaplecza finansowego i wsparcia technicznego nie można zajść zbyt daleko. Ponieważ wyścigi są moim hobby, a nie sposobem na życie postawiłem przed sobą kilka warunków, żeby wziąć w nich udział.

Po pierwsze będę się ścigał tylko jeśli będzie mnie na to stać. Nigdy nie myślałem, żeby szukać sponsorów, bo wydaje mi się, że na świecie jest o wiele więcej osób potrzebujących niż ja, który chce jedynie jeździć w kółko na motocyklu.

Uznałem, że muszę na to wszystko zarobić sam. Po drugie powiedziałem sobie, że wystartuje dopiero kiedy moja forma i osiągane czasy na torze pozwolą mi rywalizować z innymi, a nie jedynie zaliczać udział w kolejnych rundach.

Wiele lat zajęło mi dojście do połączenia tych dwóch aspektów, ale w zeszłym roku udało się osiągnąć już sensowne tempo. Powiedziałem sobie, że albo zrobię to teraz albo nigdy. W tym miejscu chciałbym podziękować mojej narzeczonej, która nie zablokowała tych marzeń, pomimo iż mamy dwójkę małych dzieci. I przyszedł ten dzień zero….

Fot. Mateusz Jagielski

Jak wyglądał ten początek wyścigowej kariery? 

Sezon Wyścigowych Motocyklowych Mistrzostw Polski składał się z czterech rund. Trzy z nich na torze w Poznaniu – jedynym homologowanym torze w Polsce oraz jednej rundy na Słowacji. Każda runda składała się z dwóch wyścigów, co łącznie daje osiem startów. Można się przygotowywać bardzo długo, przeanalizować wszystkie scenariusze, ale gdy do gry wchodzi rywalizacja wszystko się zmienia. Nie ma już kolejnego treningu na którym można się poprawić. Musisz pojechać odpowiednio w kwalifikacjach a potem w wyścigu. Dokładnie tu i teraz, a nie za chwilę. Z racji tego, że duża część zawodów odbywa się na jednym torze można powiedzieć, że każdy zna go na pamięć. Jednak psychika płata figle i trzeba się odpowiednio zmotywować. Tutaj do gry wchodzi kolejny aspekt tego sportu, a więc wsparcie techniczne.

Z mojej perspektywy posiadanie przy sobie kogoś, kto dba o motocykl, martwi się o wszystko poza ściganiem jest bezcenne. W tym miejscu chciałbym bardzo podziękować Kubie i Malwinie z firmy Hemer Motors, którzy robili wszystko, żebym ja mógł skupić się na ściganiu. Gdyby nie oni, tego sukcesu by nie było. Pierwsza runda, pierwsze wyścigi i do domu przywożę dwa drugie miejsca.

Wtedy tak naprawdę zdałem sobie sprawę, że ten sezon może zakończyć się jakimś sukcesem. Kolejna runda odbywała się na Słowacji. Niestety nie mogłem tam pojechać ze względu na usterkę motocykla. Było to dla mnie ogromne rozczarowanie, ale tak jak mówiłem już wcześniej: wyścigi są dla mnie hobby, więc nic za wszelką cenę.

Mam w domu dwójkę maluchów, więc minimalizuję ryzyko jak tylko mogę. Jeśli motocykl nie działa jak trzeba to nie jadę. Na szczęście regulamin zakłada liczenie punktów z sześciu najlepszych rezultatów. Dwa najgorsze wyścigi odpadają. Miałem zatem matematyczne szanse, ale margines błędu już nie istniał. Zostały mi wóczas dwie rundy w Poznaniu, łącznie 4 wyścigi. Nie wiedziałem czego się spodziewać. Największy rywal wygrał cztery pierwsze wyścigi, a ja byłem daleko z tyłu. Żeby myśleć o pucharze musiałem wygrać wszystkie wyścigi. I tak też się stało!

Dwa ostatnie wyścigi odbywały się tego samego dnia. Pierwszy z nich był kluczowy, żeby dalej mieć szansę. Musiałem go wygrać, aby móc nadal wierzyć w wygranie pucharu. Razem z Mateuszem Bochyńskim stoczyliśmy genialny pojedynek, jadąc prawie cały wyścig swoim rekordowym tempem.

Zaowocowało to moja wygraną i rekordem życiowym w postaci 1:39.7. W ostatnim wyścigu miałem trochę szczęścia, bo Mateusz miał kolizję z innym zawodnikiem i zostało mi już tylko dojechać do mety. Jemu na szczęście nic się nie stało. Dojechałem do końca zgarniając puchar.

Kiedy zdałem sobie sprawę, że właśnie wygrałem, łzy same cisnęły się do oczu. Nigdy nie zapomnę tego uczucia. To jest coś pięknego.

Fot. Mateusz Jagielski
Fot. Krzycha Fotki

Osiągnąłeś ogromy sukces, mimo braku wparcia wielkich sponsorów. Jakie masz plany na przyszłość w związku z tym wyścigowym hobby? 

Życie nauczyło mnie, że nie można zbyt wiele planować. Trzeba robić małe kroki do przodu i czekać na okazje która się pojawia. Marzeniem jest start w klasie 1000 już w randze mistrzowskiej.

Niestety, żeby do tego doszło najpierw muszę zmienić motocykl, co łączy się oczywiście z finansami, a potem nauczyć się na nim jeździć. Wbrew pozorom przesiadka na mocniejszy sprzęt wcale nie jest taka łatwa.

Nie wiem kiedy to się uda, ale nawet jeśli miałoby mi to zająć kolejne 10 lat to nie zrezygnuje z marzeń.

Podsumowując chciałbym podziękować jeszcze jednej osobie, która nawet nie jest świadoma, że miała wpływ na mój sukces. Tak jak wspomniałem, żeby wszystkie te małe i duże czynniki zagrały razem najważniejsza jest głowa. W moim przypadku do motywacji potrzebna jest muzyka, a w słuchawkach przed wyścigiem najczęściej leciał Avi Sycylijczyk – dzięki Kamil.

Skomentuj

komentarzy

Zobacz również

Jelcz Ogórek na gdańskich ulicach w Dzień Dziecka!

Z Muzeum II Wojny Światowej na Westerplatte historycznym Jelczem Ogórkiem z 1984 roku. Zabytkowy autobus …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *